Remont, Wykończenie

5 błędów w aranżacji, które poprawiły jakość mojej pracy

Nie myli się tylko ten, kto nic nie robi. I choć to zdanie znam na pamięć, to jednak moja natura perfekcjonistki wydaje się je ignorować. Bardzo trudno mi odpuszczać i wykonać coś, co w moim przekonaniu nie jest doskonałe, idealne i wygłaskane.

Takie przekonanie powoduje, że nad projektem pracuję dużo dłużej, niż powinnam (szczególnie, jeśli pracuję nad dopieszczaniem szczegółów). Ale czy dzięki temu unikam wszystkich błędów? Nie.

Czasami i mnie zdarzy się potknięcie, przeoczenie czy wpadka. Na tych błędach jednak nauczyłam się, jak reagować w takich sytuacjach, co zmienić, a czego przypilnować. Z pewną dozą niepewności opiszę dziś pięć z nich i to, w jaki sposób poprawiły one jakość mojej pracy.

1. OTWIERANIE DRZWI SZAF W GARDEROBIE PRZY OŚWIETLENIU WISZĄCYM

Jednym z pierwszych wnętrz, jakie miałam przyjemność projektować na początku swojej drogi, była sypialnia z garderobą. Wszystko było pięknie zaplanowane, układ funkcjonalny został dopasowany do pomieszczenia i potrzeb inwestorów, kolory dobrane idealnie, rysunki narysowane a projekt oddany. Podczas remontu oraz prac stolarskich żadne z inwestorów ani stolarz – i oczywiście ja – nie zwróciliśmy uwagi na oświetlenie. Podczas planowania punktów świetlnych w garderobie nie wzięłam pod uwagę wymiarów lamp (były to plafony tuby) i wysokości frontów szaf.

Jak się okazało po zamontowaniu frontów, ich otwarcie było możliwe tylko do momentu styku z plafonem. Na szczęście dotyczyło to tylko jednej z szaf, która była rzadko użytkowana przez inwestorów, więc można było z niej korzystać nawet mimo tej niewielkiej blokady. Nie zmienia to jednak faktu, że podczas planowania oświetlenia należy zwracać szczególną uwagę na łatwość otwierania frontów. Dotyczy to zarówno garderoby, salonu jak i szafek kuchennych czy zabudowy szafki nad geberitem.

Od tamtej pory zawsze sprawdzam, czy na pewno mogę swobodnie otworzyć fronty, nie zahaczając o oprawę lampy.

2. ZMIANA KOLORU NA OSTATNIĄ CHWILĘ

Projekt sypialni u moich kolejnych klientów był ciekawy pod względem funkcjonalnym. Jasny podział na część sypialnianą i część wypoczynkową dał pole do popisu, ale też dzięki ciekawym pasjom inwestorów pozwolił na udekorowanie ścian w formie plakatów z płytami winylowymi.

Uzupełnieniem całej aranżacji były kolor zielony. Miała to być głęboka, butelkowa zieleń, dopasowana do fototapety z widokiem na las. Coś jednak nie dawało mi spokoju. Przed oddaniem projektu raz jeszcze spojrzałam na wybrany przez inwestorów kolor i postanowiłam go zmienić.

Jak się okazało, poprawiony, ostateczny kolor wpisałam do opisu technicznego wszędzie …oprócz jednego miejsca.

I właśnie z tego miejsca klienci wzięli próbkę koloru, zamówili farbę i przywieźli do mieszkania. Na szczęście w tym czasie byłam u nich, by wybrać rodzaj tapety, na jakiej miał być wydruk i z ciekawości zerknęłam na otwartą puszkę.

Z przerażeniem stwierdziłam, że to nie ten kolor! Zupełnie nie przypominał butelkowej, głębokiej zieleni. Zdecydowanie bliżej jej było do ostrej zieleni letniej trawy. Natychmiast przejrzałam wszystkie strony w opisie technicznym, porównałam kolory z paletą NCS, no i znalazłam chochlika.

Uratował mnie fakt, że wykonawcy nie pomalowali jeszcze ścian i zdążyliśmy zamówić farbę we właściwym kolorze.

Od tamtej pory kolor farby wpisuję w zestawieniu materiałów do zamówienia a w opisie technicznym umieszczam tylko ogólną nazwę, by nie powielać kodów, które łatwo jest pomylić.

3. NIESPRAWDZENIE DOKŁADNYCH WYMIARÓW PŁYTEK RÓŻNYCH PRODUCENTÓW

Uwielbiam łączyć różne wzory, kolory i dekory. Świetnie się to sprawdza w przypadku zupełnie różnych kształtów płytek, na przykład prostokątnych w połączeniu z jodełką. O ile płytki mają różne kształty, nie ma problemu. Schody zaczynają się, gdy płytki mają inny dekor, ale ten sam rozmiar.

W jednym z projektów łazienek, w którym oczywiście górę wziął mój perfekcjonizm, fugi we wszystkich płytkach miały być w tej samej linii. Wykonawcy, którzy już nie pierwszy raz ze mną współpracują, zawsze wesoło reagują na moje przypomnienia, że wszystko musi być w osi i idealnie do siebie pasować.

Ale jak wiadomo, papier przyjmie wszystko. Mam tego świadomość, więc choć projekt staram się robić idealnie, to na budowie czasem wyskakują różne niespodzianki, których w projekcie przewidzieć się nie da.

Ten błąd jednak mogłam przewidzieć. Wybrałam płytki, na których już wielokrotnie pracowałam, więc uznałam, że wszystko będzie w porządku. Nie przewidziałam jednak, że łączenie płytek od dwóch różnych producentów spowoduje, że fugi aż tak się miną.

Jedna z płytek miała wymiar 598 x 1198 mm a druga 601 x 1200 mm. Wykonawca również nie zwrócił na to uwagi i przed przyklejeniem płytek na klej nie ułożył ich “na sucho”. Gdy wysłał mi zdjęcie przyklejonych płytek, zamarłam…

W takich sytuacjach spada moja pewność siebie i najchętniej zapadłabym się pod ziemię, ale musiałam wziąć sprawy w swoje ręce. Otrząsnęłam się, sprawdziłam, jak mogę dopasować pozostałe elementy projektu tak, by zniwelować ten efekt i ostatecznie, po umieszczeniu armatury i mebli, przesunięcie jest praktycznie niewidoczne i tylko ja o nim wiem.

Dzisiaj dwa razy sprawdzę wielkość płytek, nie tylko zgodnie z tym, co widnieje na stronie internetowej sklepu, ale też bezpośrednio u producenta. Jeśli Ty również lubisz ciekawe połączenia, sprawdź dokładny wymiar płytek.

4. GODZINNE SPÓŹNIENIE NA SPOTKANIE

Bycie punktualnym to oznaka szacunku do swojego klienta, kontrahenta czy nawet przyjaciół. Nigdy nie byłam w tym mistrzynią, ale od kiedy na świat przyszła moja córeczka, stawianie się na określoną godzinę graniczyło wręcz z cudem.

Tak weszło mi to w krew, że gdy wróciłam do zawodowych obowiązków, notorycznie się spóźniałam. Nie brałam pod uwagę ewentualnych korków, nieprzewidzianych sytuacji a pakowanie próbników zostawiałam na ostatnią chwilę. Póki klienci nic nie mówili, ja nie czułam, że to tak ważne. Do czasu…

Pewnego dnia miałam zaplanowane spotkanie u klientów w sprawie metamorfozy kuchni. Oczywiście, stara ja, na ostatnią chwilę ogarniałam siebie, próbniki i wyprawiałam dziecko do babci. Zanim na dobre wyszłam z domu, wracałam się co chwilę po kolejną niespakowaną rzecz, fotelik, teczkę…

Koniec końców wyjechałam 30 minut później, niż planowałam. Na domiar złego, na trasie trafiłam na wszystkie możliwe przeszkody. Turlający się przede mną traktor, niespodziewany korek, rowerzysta przy podwójnej ciągłej i na dokładkę – źle skręciłam na trasie i musiałam nadrabiać kilka kilometrów.

Tego dnia spóźniłam się godzinę! Było mi wstyd, a przeprosiny na nic się zdały. Ta sytuacja wpłynęła na decyzję klientów o rezygnacji ze współpracy, a ja tą sytuacją podcięłam sobie skrzydła. Nauczyłam się jednak, by na spotkanie przygotować wszystko z dużo większym wyprzedzeniem. Teraz wyjeżdżam punktualnie i jedyne, co może mi przeszkodzić, to sytuacje z rodzaju siły wyższej. Na szczęście od tamtej pory powtarzam sobie afirmację: “Do moich klientów zawsze dojeżdżam na czas” i sprawdza się to świetnie.

5. PROWADZENIE ZBYT WIELU PROJEKTÓW JEDNOCZEŚNIE

O tym, jak ważne jest planowanie, huczy cały internet. Lubię planować. Lubię mieć porządek w papierach, na biurku i w domu. Nie zawsze jest to jednak możliwe. Nie zawsze też samo planowanie wystarczy. Trzeba jeszcze działać według tego planu.

Gdy prowadziłam kilka projektów w roku, planowanie było dla mnie mniej istotne. Jakoś sobie radziłam. Prowadziłam kilka projektów jednocześnie, ale rozciągały się one na tak długi okres, że tylko delikatnie się zazębiały.

Problem zaczął się, gdy wpadłam na pomysł, by podzielić się swoją wiedzą i zabrałam się za pisanie ebooka: “Jak urządzić wymarzone mieszkanie”. Jak się szybko okazało, napisanie książki to nie tydzień pracy, pomimo że sporo materiałów już miałam. Dopisanie brakujących rozdziałów, korekta tekstu, przygotowanie graficzne i skład zajęły drugie tyle czasu, co samo pisanie.

Tak bardzo chciałam się podzielić wiedzą, że wkręciłam się na dobre w przelewanie na klawiaturę tego, co wiem na temat aranżacji, a książka z każdą chwilą robiła się coraz grubsza. W pewnym momencie musiałam powiedzieć “stop”, bo ilość informacji zamiast się kurczyć, puszyła się jak szpic po wyczesaniu. Okazało się, że na każdy z tematów mogę pisać w nieskończoność.

A projekty czekały…

Gdy z dumą oznajmiłam, że ebook jest skończony i zajęłam się jego sprzedażą, z letargu obudziły mnie telefony klientów z pytaniami, kiedy otrzymają swój projekt. Wtedy pierwszy raz przekonałam się o tym, że spontaniczne decyzje jednak powinny być lepiej przemyślane.

Przez następne tygodnie siedziałam po nocach, by jak największą liczbę projektów, które w ostatnim czasie się podwoiły, oddać w ręce inwestorów i zdążyć przed wykonawcami.

Na szczęście moi klienci byli wyrozumiali i trzymali za mnie kciuki podczas pisania książki, a prace wykończeniowe i tak przesuwały się ze względu na terminy wykonawców. Tym sposobem w magiczny sposób uniknęłam katastrofy, ale to zmotywowało mnie do stworzenia harmonogramu projektów oraz listy innych zadań, takich jak: pisanie bloga (którego, mam nadzieję, czytasz z przyjemnością), pisanie postów na moje profile społecznościowe oraz innych, pobocznych zadań.

Następnym razem, gdy znów wpadnę na genialny pomysł, który będę chciała zrealizować, sprawdzę najpierw w harmonogramie, czy jest na niego przestrzeń a także podzielę go na mniejsze fragmenty i ustalę dłuższy deadline, by na spokojnie i bez niepotrzebnych nerwów robić to, co potrafię najlepiej, czyli projektować Wasze wnętrza.

A czy Tobie zdarzyło się również popełnić błąd lub zaliczyć wpadkę? Daj znać w komentarzu. Miło wiedzieć, że nie jestem z tym sama…

Twoja Czarodziejka

2 odpowiedzi na “5 błędów w aranżacji, które poprawiły jakość mojej pracy

  1. Małgorzata pisze:

    Szacunek za dzielenie się fakapami w sieci! Nie każdy ma taką odwagę.

    1. @Wizualhome pisze:

      Każdemu się zdarzają, choć najtrudniej się do nich przyznać tym, którzy są perfekcjonistami. Bo choć stają na głowie, to i tak nie da rady wszystkich błędów uniknąć. Boleśnie się o tym przekonałam 🙂 I myślę, że warto jednak czasem sobie odpuścić i mieć dla siebie więcej wyrozumiałości 🙂 Nie ma ludzi idealnych 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *